Makeup Revolution Paletka ESSENTIAL MATTES 2- Moja opinia

Makeup Revolution Paletka ESSENTIAL MATTES 2- Moja opinia

Hej Kochane,
dzisiaj przychodzę do Was z moją opinią na temat paletki Makeup Revolution. Ostatnio zrobiło się bardzo głośno o produktach tej marki, sama bardzo polubiłam róże w kształcie serca, mam ochotę także na bronzer. Podobno ma dość chłodny odcień i jest zupełnie matowy. Ale dzisiaj o innych matach :) Ostatnio zaczęłam bawić się makijażem, ale nadal szukam spokojnych, neutralnych kolorów . Takich, które pasują na co dzień, do pracy, ale da się z nimi wyczarować także makijaż wieczorowy. Stawiam na maty, ponieważ są najbardziej eleganckie i subtelne. Kiedy zobaczyłam nowe paletki Makeup Revolution i odcienie jakie znajdują się w paletce Essential Mattes 2, zapragnęłam ją mieć. Jak się sprawdziła u mnie? Zapraszam dalej.








OPAKOWANIE:
plastikowa paletka z okienkiem, przez które widać kolory, to ułatwia sprawę, jeżeli posiadamy kilka paletek i rano się spieszymy. Opakowanie jest dość solidne, zamykanie jest mocne. Nie wiem jak zniosłoby podróż, czy upadek, bo trzymam ją bezpiecznie w toaletce :) Paletka mieści  12 cieni o całkowitej masie 14g. Jej cena to około 20zł 


KOLORY:
kiedy przeglądałam kolorki wszystkich paletek, ta przemówiła do mnie najbardziej. Sporo jasnych kolorków, ale także mocne brązy. 





PIGMENTACJA:
powoli zaczynają się schody, ponieważ kolory na palcu, czy na dłoni wydają się mocno napigmentowane, niestety na powiece nie jest już tak kolorowo. Po pierwsze jasnych kolorów zupełnie nie widać, stapiają się z powieką i nie dają żadnego krycia. Warto zaznaczyć, że zawsze używam bazy pod cienie. Z ciemniejszymi koralami jest już lepiej.















Jak widać, kolorki są bardzo przyjemne i całkiem fajnie napigmentowane, niestety na powiece już nie wyglądają tak ładnie. Jak wspomniałam wyżej jasnych kolorów praktycznie nie widać, ciemne są widoczne, ale brzydko się blendują, robią plamy, którą ciężko rozetrzeć. Wiem, że nie jestem mistrzynią makijażu, ale z cieniami Inglota nie mam takich problemów. Jeżeli już uda mi się rozetrzeć cienie, one całkowicie się ze sobą mieszają. Nie widać różnicy w kolorze. W efekcie mam brudną plamę, a spojrzenie wygląda na ciężkie i zmęczone. Po za tym cienie strasznie się osypują, wystarczy je lekko dotknąć, żeby się pokruszyły. Oczywiście na policzku też zostawiają ślady, bardzo się osypują. Może ktoś powie, ok, ale to cienie za 20zł i mam za duże wymagania. NIe wiem, czy tak jest, ale lubię rano mieć komfort przy makijażu, spieszę się, chce szybko podkreślić oko. A tutaj muszę się namęczyć,a efekt jest po prostu średni, 






KONSYSTENCJA:
cienie są bardzo suche, znacznie różnią się od cieni Inglota, które suną po powiece, te są bardzo oporne na nakładanie i blendowanie. Pomimo bazy i dobrych pędzelków, efekt jest zawsze taki sam :/Oko wygląda na wysuszone i zmęczone.



MOJA OPINIA:
podobają mi się kolory! W zasadzie tyle. Opakowanie, cena, dostępność to też są plusy, ale minusów jest znacznie więcej. Kiepska pigmentacja, w przypadku jasnych kolorów jej brak, ciemne tworzą plamy i nie łączą się ze sobą. Ciężko się rozcierają, osypują się i wysuszają powiekę. Wydaje mi się, że powieka ma pełno zmarszczek, załamań, czego naprawdę nie ma. I ten efekt zmęczenia powiek Wrrr. Nie polecam jej, strasznie ciężko mi się z nią współpracuje :) Jednak wybaczam jej to, gdybym zapłaciła za nią 80zł, byłabym wściekła :) Spróbują innej wersji, może któraś z satynowych paletek, okaże się lepsza. Jakie są Wasze doświadczenia z tymi paletkami, jakie możecie mi polecić? 



Odrobina zakupów :)

Odrobina zakupów :)

Hej Kochane,
jak spędzacie weekend, mam nadzieje, że bawicie się świetnie, albo leniuchujecie i ładujecie akumulatory :)Dzisiaj przychodzę do Was z garstką zakupów, kilka produktów wpadło mi do koszyczka :) Ale niestety nadal mam ochotę na nowości, może wiosna sprzyja temu, że uzupełniamy garderobę, toaletkę etc :)  Zawsze bliżej mi do uzupełniania garderoby, ale tej wiosny jest nieco inaczej, ma ochotę na kolorówkę :) 
Zapraszam  Was na szybki post zakupowy.




Całkowita podstawa i klasyka w mojej łazience :)


ISANA- pisałam Wam już kiedyś o tym, że bardzo lubię te żele, niczym szczególny się nie wyróżniają, ale i tak zawsze kupuję :)

ISANA- pianka do golenia, przez lata byłam wierna wersji brzoskwiniowej, ale nowy zapach odpowiada mi jeszcze bardziej. 

BATISTE- klasyka i niezbędnik, najlepszy suchy szampon.

VENUS- maszynki, to podstawa, często korzystam z depilatora, ale są dni, że wolę maszynki, te zawsze fajnie się spisuję, nie ranią, nie podrażniają. Polecam 




WIBO- długo go szukałam, aż zamówiłam online. Piękny rozświetlacz, daje efekt tafli

BOURJOIS- to moja ulubiona drogeryjna marka, od dawna miałam ochotę na ten tusz, teraz zobaczymy czy jest taki dobry jak słyszałam.

QUIZ- lakier do paznokci, spodobał mi się kolor, mam słabość do szarości na paznokciach

ASTOR- podkład z tej serii uwielbiam, jego recenzję, znajdziecie post wcześniej, Postanowiłam zakupić korektor, mam nadzieje, że sprawdzi się tak samo dobrze. Co mogę już powiedzieć, jest bardzo jasny :)

HAKURO- kolejny pędzelek do kolekcji, tym razem padło na klasykę do blendowania. Uwielbiam ich pędzle :) 

SZAFIR- kredka do brwi, która ma świetny odcień, szary brąz, chłodny, ale nie sztuczny. Mam jej spore zapasy :)




AVON- nowy zapach, nie mam żadnego usprawiedliwienia, bo perfum mam mnóstwo, no cóż... :/




REXONA- produkt, który musi być w mojej szafce, bardzo go lubię i kupuję cały czas, zmieniam tylko warianty zapachowe,

ALTERRA- pomadka do ust, ostatnio moja skóra bardzo się przesuszała, usta także, postawiła na tę pomadkę, bo ma dobry skład. Poza tym wersja rumiankowa bardzo fajnie się u mnie sprawdzała. mogę Wam już powiedzieć, że jest super :)






SESDERA- krem pod oczy z witaminą C. Produkty tej hiszpańskiej marki od dawna mnie kusiły, a teraz przekonam się czy działają. Kremy pod oczy powinnam testować zawodowo :) a witamina C to życie dla moje skóry, myślę, że krem się sprawdzi :) 


To już wszystko, pochwalcie się co ostatnio kupiłyście, albo co planujecie zakupić! Czy macie ochotę na post dotyczący przesuszonej skóry i o ty jak sobie z tym poradziłam ? Pozdrawiam


Astor, Perfect Stay 24H Foundation + Perfect Skin Primer

Astor, Perfect Stay 24H Foundation + Perfect Skin Primer

Hejka,
dzisiaj mam dla Was recenzję podkładu, który znalazł się w ostatnich ulubieńcach (post wcześniej). Jestem fanką wszelkich podkładów, wciąż szukam idealnego i miałam ich naprawdę sporo :) Bardzo lubię podkłady rozświetlające, minerały pięknie współgrają z moją cerą. Czasami potrzebuję jednak produktu, który wytrzyma ze mną cały dzień w pracy. Nie przepadam za ciężkimi podkładami i efektem maski, wymagania jak widać mam spore :) Długo wzbraniałam się przed zakupem tego podkładu, jednak siła reklamy jest ogromna i uległam. Podkład bardzo szybko, stał się moim ulubiony. Dlaczego? zapraszam dalej 




OD PRODUCENTA:
24 - godzinna trwałość makijażu dzięki połączeniu bazy i podkładu. Baza nawilża i odżywia skórę. Trwały podkład nie ściera się gwarantując perfekcyjne krycie przez cały dzień. Posiada SPF 20. Testowany dermatologicznie. Dostępny w sześciu odcieniach: 100 Ivory, 102 Golden Beige, 200 Nude, 203 Peachy, 300 Beige, 302 Deep Beige.


OPAKOWANIE:
klasyczna, szklana buteleczka, z pompką. Pojemność 30ml, cena około 48zł, warto szukać okazji. Pompka dozuje odpowiednią ilość produktu, nie zacina się.








KOLOR: 
mój odcień to IVORY nr 100, jasny kolor, dość neutralny, ale dla porcelanowych cer, będzie zbyt cierny. Z moją karnacją współgra idealnie.





ZAPACH:
bardzo przyjemy i delikatny, w żaden sposób mi nie przeszkadza. Szybko się ulatnia.



KONSYSTENCJA:
jest pośrednia ani zbyt gęsty, ani zbyt lejący. Dobrze się rozprowadza, nie pozostawia zacieków, nie robi plam. Na początku lekko się klei, ale trwa to chwilkę, wystarczy poczekać, lub nałożyć puder. Podkład ma dobre krycie, dla nie wystarczy go zaledwie odrobina, żeby wyrównać koloryt skóry. Sprawdza się także w gorsze dni ojej skóry, bo zakrywa nieprzyjaciół :) Podkład utrzymuje się przez cały dzień, lekko zanika, ale równomiernie, bez nieestetycznych plam. 




MOJA OPINIA:
długo się wzbraniałam, przed zakupem, po co mi 15 podkład w toaletce? Nic nowego nie odkryli, wszystko już było :) Jednak dobre opinie na blogach, zachęciły mnie ostatecznie do zakupu. Swój podkład, kupiłam przez internet, koszt to 35zł z przesyłką, uważam, że to dobra okazja. Pierwsze użycie i już wiedziałam, że go polubię. Ale nie byłabym sobą, gdybym nie testowała go długo i namiętnie :) Podkład przetrwał deszcz, łzy, suche, gorące powietrze w mojej pracy, nawet drzemkę :) Po pierwsze spodobała mi się konsystencja, bardzo delikatna, łatwo się go nakłada i rozprowadza, zarówno palcami jak i BB. Pędzlem uzyskuję największe krycie, natomiast najbardziej lubię nakładać go gąbeczką BB. Buzia wygląda jak z reklamy, koloryt jest wyrównany, skóra jest jednolita, wygląda na wypoczętą i zadbaną. Pomimo tego, że podkład ma dobre krycie, nie tworzy efektu maski. Śmiało mogę powiedzieć, że to satynowe wykończenie. Podkład nie zapycha, nie uczula, nie powoduje u mnie wysypu nieprzyjaciół, ale stosuję różne podkłady, nigdy nie stosuję tylko jednego. Kolor jest dla nie idealny, nie odcina się, jest neutralny, ładnie się stapia ze skórą. Bardzo dobrze współgra z kremami, nic się nie waży, a kremów też używam rożnych, wedle potrzeb mojej skóry danego dnia. Podkład nie podkreśla suchych skórek, czy nierówności na skórze, nie wchodzi w zmarszczki. Współgra z moimi korektorami, ostatnio dokupiłam również korektor z tej samej serii, jestem ciekawa czy sprawdzi się tak samo dobrze jak podkład :) Jestem bardzo zadowolona, mając go na twarzy, nie muszę się martwić o błyszczenie, czy jakieś niechciane smugi i plamy. Jest ze mną przez cały dzień i sprawia, że jestem spokojna, pewna siebie i jego ;) 






Żeby nie być gołosłowną zapraszam jak zawsze na prezentację podkładu na twarzy. Myślę, że wypada bardzo dobrze i na zdjęciach fajnie się prezentuje. Macie, używacie? Co o ni sądzicie? 










Ulubieńcy

Ulubieńcy

Hej Kochane,
dzisiaj luźny post z moimi perełkami, z którym  nie rozstaje się od dobrych kilku tygodni. Często mam tak, że dany produkt leży u mnie miesiącami, zapomniany w cieniu szuflady, ale kiedy już sobie o nim przypomnę używam go wręcz namiętnie. Dzisiaj dodatkowo garść pielęgnacji, która ostatnio skupiła się mocno na ciele, które do tej pory traktowałam po macoszemu. Zakochałam się w kilku produktach i chyba zacznę bardziej rozpieszczać otoczkę mojej duszy :) Zapraszam na ulubieńców :)




KOLORÓWKA:

PODKŁAD: Astor Perfect Stay w kolorze 100 Ivory, bardzo, bardzo dobry podkład, świetnie wyrównuje koloryt, lekko kryje i trzyma się bardzo długo, na dniach ukarze się jego recenzja i zdjęcia jak prezentuje się na buzi.


KREDKA DO BRWI: Szafir 03, znalazłam ją w małej osiedlowej drogerii, kolor idealny brudny, szary brąz, uwielbiam i zrobiłam już spore zapasy. Uwaga jej cena to zaledwie 3zł, a utrzymuje się na brwiach cały dzień. Jeżeli macie ochotę zaprezentuje ją w osobnym poście. 

BAZA I TUSZ: duet idealny, pisałam o nim TUTAJ Baza świetnie przygotowuje rzęsy, unosi je, pogrubia i odżywia (mam nadzieję) Natomiast tusz bardzo wydłuża i świetnie rozczesuje.


RÓŻ DO POLICZKÓW: Essence, 01 I love Summer Break, piękny brzoskwiniowy róż, to on leżał zapomniany w szufladzie toaletki. Kiedy znowu po niego sięgnęłam, pozostał na moich policzkach cały miesiąc. Kolor jest śliczny, dodaje wigoru zmęczonej cerze.

CIEŃ DO POWIEK: Kobo, 117 Caffe Latte, to mój pierwszy cień tej marki i od razu miłość. Świetny kolor, idealny do dziennego makijażu, nakładam go w załamaniu, lub na całą powiekę. Trzyma się cały dzień i jest niesamowicie uniwersalny. Polecam!

PIELĘGNACJA TWARZY:


 

SYLVECO- oczyszczający peeling, nie ma sobie równych, jest fantastyczny, świetnie oczyszcza, ale także pielęgnuje skórę, więcej na jego temat  TUTAJ




OLEJEK MARULA: kusił mnie od dawna i teraz ma możliwość go testować, jestem bardzo zaskoczona. Olejek rewelacyjnie nawilża, koi i leczy przesuszoną skórę, nie zapycha i nie pozostawia tłustej warstwy. Na pewno zrobię o nim osobny wpis.


PIELĘGNACJA CIAŁA:
doszłam do tego, że ciało to nasza świątynia, zatem staram się ja rozpieszczać, ale stało się tak dlatego, że trafiłąm na rewelacyjne produkty, które mam ochotę ciągle nakładać :) 






STREFA KOBIECYCH KOMPLEKSÓW :) 
Olejek Antycellulitowy Evree-  dostałam go do testów, Długo czekał, aż się doczekał i teraz nie mogę przestać go używać :) REWELACYJNIE wygładza, napina i ujędrnia, opuchlizna, nierówności znikają. Stosuję go zawsze po ćwiczeniach i widzę efekty, to chyba pierwszy taki produkt w moim życiu, który faktycznie robi coś z tymi problematycznymi dla mnie miejscami :) Niebawem recenzja :) 




KREM KOKON DO CIAŁA: Tołpa, to marka z którą raz się kocham, innym razem nie lubię. W przypadku tego kremu, jest to miłość absolutna. Zapach, konsystencja, działanie, wszystko idealnie. Zapraszam na recenzję TUTAJ




OLEJEK POD ORYSZNIC: Bielenda, lubię produkty tej marki i to kolejny produkt, który mnie nie zawiódł. Rewelacyjnie nawilża i odżywia nasze ciało. Balsam wydaje się już zbędny. Cudowny zapach, świetna konsystencja, same plusy. Więcej znajdziecie TUTAJ



To już wszyscy moi ulubieńcy, ostatniego miesiąca, ale ostatnio zrobiłam zakupy i kilka produktów już skradło mi serce. Wyczekujcie kolejnego wpisu :) Pozdrawiam ciepło 
Dermedic, Hydrain 3 Hialuro, Płyn micelarny H2O - uwaga bubel!

Dermedic, Hydrain 3 Hialuro, Płyn micelarny H2O - uwaga bubel!

Hej Kochane,
na początku zacznę od przeprosin ostatnio mam mnóstwo spraw na głowie, pracę, która zabiera mi bardzo dużo czasu i rzadziej odwiedzam i komentuje Wasze posty. Postaram się tak pookładać sobie terminarz, żeby na wszystko starczyło czasu. Chociaż powiem szczerze, że przeszło mi przez myśl zawieszenie bloga :( Nie chce prowadzić go byle jak, chce aby posty ukazywały się tak często jak wcześniej i chce mieć z Wami nadal takie dobre relacje. Trzymajcie kciuki, żeby biszkopcik przetrwał ten chwilowy kryzys :) Wracając do meritum sprawy, dzisiaj będzie o bublu, który strasznie mnie zdenerwował pewnego wieczoru... 






Płyn micelarny H2O zmywa makijaż i wszelkie zanieczyszczenia, pozostawiając uczucie świeżości i czystości - micele estrów kwasów tłuszczowych `przyciągają` zanieczyszczenia bez potrzeby nadmiernego tarcia skóry wacikiem.
Nie podrażnia oczu - hypoalergiczny - czystość, jaką daje woda termalna nie powoduje podrażnień.
Nie wysusza skóry - Hyaluronic Acid - kwas hialuronowy, kompleks Hydroveg VV - zmiękczają i utrzymują nawilżenie warstwy rogowej skóry.
Nie zatyka porów. Nie pozostawia filmu na skórze.
Zawiera wodę termalną ze źródeł Uniejowa.




SKŁAD:
Aqua, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Hyaluronate, Urea, Diglycerin, Sodium PCA, Hydrolyzed Wheat Protein, Sorbitol, L-Lysine, Allantolin, Lactic Acid, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.


OPAKOWANIE:
plastikowa, smukła buteleczka, skromna szata graficzna. Zamykanie na klik, nie przecieka, nie zacina się nie mam mu nic do zarzucenia. Pojemność 200ml, cena około 20zł ja kupiłam go w promocji za 9.99




ZAPACH:
to największy plus tego produktu, zapach jest bardzo przyjemny i ładny. Jednakże to za mało, by kupić go ponownie.


KONSYSTENCJA:
woda, na szczęście nie zmienia się w żadną emulsję, co już mi się zdarzyło przy okazji innego płynu. 





TEST:
najczęściej maluje się bardzo klasycznie kreska eyelinerem i tusz, czasami cień w załamaniu i cień bazowy, czyli cielisty. Nie zbyt tego wiele, a płyn sobie z tym nie poradził. Rozmazuje eyeliner i wyglądam jak panda, niestety kolejne płatki i kolejne próby nie przynoszą żadnego rezultatu. Ostatecznie sięgam po inny płyn i dopiero wtedy mój makijaż jest zmyty :/ Przykład jak radzi sobie z eyelinerem







Nie zmywa, a rozmazuje, co doprowadza mnie do szału. Po pierwsze jest to nieekonomiczne, zużywam 5 płatków na jedno oko, zamiast jednego. Po drugie zaczynam trzeć i naciągać skórę wokół oczu, czego oczywiście nikt nie chce. Szczególnie taka maniaczka jak ja :) Miliony kremów pod oczy w zbiorach :) Ponadto, płyn przeznaczony jest do wrażliwej i delikatnej skóry.... ja nie mam wrażliwych oczu, a ten płyn mnie szczypie i bardzo ściąga skórę. 


MOJA OPINIA:
jak w tytule bubel, nie zmywa makijażu, tylko go rozmazuje, co sprowadza się do powtarzania czynności w nieskończoność. Naciągam skórę i ją trę, czego każda chce uniknąć. Potrafi podrażnić  oko, powoduje swędzenie i pieczenie. Ściąga skórę pod oczami, wygląda na przesuszoną i odwodnioną ( normalnie taka nie jest) Twarz też nie reaguje najlepiej, jest zaczerwieniona i mocno ściągnięta, a przypominam, że nie jestem wrażliwcem, mam mieszaną dość grubą skórę. Podoba mi się jedynie opakowanie i zapach, ale to za mało, by go polecić czy kupić ponownie. Cena też wydaje mi się wygórowana, w porównaniu z płynem Garniera (różowym) Jak dla mnie same minusy, zużyję go do zmywania podkładu z ręki podczas wykonywania makijażu. Kiepski romans, nim się zaczął na dobre, już się skończył :) 



BIELENDA GOLDEN Oils - Złota seria z drogocennymi olejkami- olejek do kąpieli

BIELENDA GOLDEN Oils - Złota seria z drogocennymi olejkami- olejek do kąpieli

Hej Kochane,
witam Was w tę szarą niedzielę, wczoraj zakwitła wiosna, żeby dzisiaj już się zawstydzić i uciec. Mam jednak nadzieję, że wiosna szybko do nas wróci i zostanie na dobre. A skoro mowa o wiośnie, powinnyśmy przygotować nasze ciało na jej przyjście. Jak wiecie nie lubię się balsamować, dlatego z ogromną przyjemnością sięgam po olejki pod prysznic. Oczyszczają, nawilżają i pielęgnują naszą skórę, zostawiają miłą warstwę i balsam jest zbędny. Taka moja pokrętna logika. Bielenda stworzyła olejek pod prysznic, który zawiera w sobie trzy olejki pielęgnacyjne, a na etykiecie kusząco jest napisane Ultra Odżywienie, jesteście ciekawe, jak ten produkt się sprawdził?! Zapraszam dalej 






OD PRODUCENTA:
Prawdziwa moc drogocennych olejków piękna. 
Szeroka kompleksowa linia produktów do pielęgnacji ciała zawierających w sobie prawdziwą MOC DROGOCENNYCH OLEJKÓW piękna. Bogate formuły bazują na połączeniu odżywczych, nawilżających i ujędrniających właściwości szlachetnych olejków z najdalszych zakątków świata.
 Każdy produkt z linii GOLDEN OILS zawiera 3 DROGOCENNE OLEJKIwłaściwie dobrane do potrzeb każdego rodzaju skóry.
Kosmetyki szybko poprawiają kondycję skóry dostarczając jej wszystkiego co najlepsze. Znika uczucie suchości skóry i nieprzyjemnego napięcia. Skóra jest wyraźnie odżywiona i sprężysta.
Podaruj swojej skórze bogactwo olejkowego luksusu, otul ciało cudownym zapachem ciepłych olejkowych nut.

ZAPACH:
niezwykle przyjemny i delikatny, rewelacyjny po całym dniu, świetnie koi zmysły i odpręża 


OPAKOWANIE:
bardzo przyjemna butelka z pompką, za co daję dodatkowy plus, wydobywanie olejku mokrymi dłońmi z zakręcanego opakowanie to dramat :) Opakowanie jest lekki, poręczne i świetnie sprawdza się pod prysznicem. Pojemność 250ml cena około 18zł 




APLIKATOR:
pompka jest odpowiednia, wydobywa optymalną ilość produktu, nie zacina się i nie psika olejkiem na wszystkie strony :) 




KONSYSTENCJA:
olejek, jest gęsty i bogaty, wystarczy odrobina wody, żeby wytworzyła się lekka pianka.Na szczęście nie jest to bardzo gęsta pianka, raczej lekka emulsja, która świetnie rozprowadza się na ciele i bardzo łatwo zmywa. 




Skład nie jest w 100% naturalny, ale jeżeli chodzi o ciało, nie przestrzegam tego tak bardzo jak w przypadku twarzy. Producent mówi nam o zastosowaniu trzech olejków pielęgnacyjnych o bardzo orientalnych nazwach ;) W składzie znajdziemy:

OLEJEK ARGANOWY – niezwykle bogaty w „witaminę młodości” E oraz kwasy Omega 3-6-9.

OLEJEK ABISYŃSKI – wyjątkowo przyjazny skórze, z łatwością regeneruje naskórek i wspomaga uzupełnianie utraconych lipidów.

OLEJEK PERILLA – posiada najsilniejszy potencjał antyoksydacyjny i przeciwstarzeniowy z wszystkich znanych olejów roślinnych.


Osobiście uwielbiam wszystkie olejki i bardzo chętnie je testuję w pielęgnacji twarzy, a stosując metodę 2w1 olejki pod prysznicem też są mile widziane :) 


MOJA OPINIA:
olejek jest bardzo aksamitny i delikatny, rewelacyjnie rozprowadza się na naszej skórze. W połączeniu z wodą, tworzy bardzo przyjemną emulsję, która otula skórę niczym kokon. Nie ma problemu z aplikacją produktu na ciele, czy jego zmyciem. Olejek nie jest bardzo ciężki, nie pozostawia tłustej, niemiłej warstwy na skórze, czy dłoniach. Po spłukaniu go wodą, oleista formuła nie jest wyczuwalna, natomiast czujemy, że skóra jest niesamowicie miękka i jedwabista. Nawilżenie jest naprawdę wystarczające, użycie balsamu możemy pominąć. Ostatnio staram się jednak balsamować skórę, więc dokładam odrobinę balsamu. Efekty są bardzo dobre, ciało nawet na drugi dzień jest miękkie, odżywione i nawilżone w bardzo dobrym stopniu. Kiedy dotykam skóry, czuję, że jest ona nawilżona i lekko natłuszczona :) Bardzo lubię ten produkt, jeżeli tak jak ja lubicie szybkie opcje, będziecie z niego zadowolone. Poza ty zapach to ogromny plus produktu, świetnie relaksuje, odpręża i wycisza. Idealny po całym, ciężkim dniu, rozpieszcza nasze ciało i zmysły w domowym zaciszu :) 



Tołpa Botanic Czarna Róża krem- konon do ciała

Tołpa Botanic Czarna Róża krem- konon do ciała

Hej :)
Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją produktu do ciała. Kto czyta mojego bloga, wie, że nie często recenzuję produkty do ciała, bo nie lubię się smarować. Balsamowanie mnie nudzi, kradnie czas i potęguje uczucie chłodu hehe. Od jakiegoś czasu postanowiłam zwalczyć w sobie balsamowego lenia i testuję różne produkty do ciała. Zapasy mam spore, zatem i mam co testować :) W zasadzie ten post łączy w sobie nie zbyt lubiane przeze mnie kwestie, pierwsza to balsamowanie, a druga to marka Tołpa. Z ich produktami jest bardzo różnie, jedne absolutnie uwielbiam, ale spora cześć totalnie się u mnie nie sprawdza. Krem o którym dzisiaj będzie mowa, dostałam podczas spotkania blogerek w Katowicach, w październiku zeszłego roku. Same widzicie ile u mnie leżał i dojrzewał ;) Jestem gotowa, aby opowiedzieć Wam o nim więcej, zapraszam.




OPAKOWANIE: 
zakręcany słoiczek, o niestandardowej pojemności 140ml. Cena około 36zł Warto polować na promocję, wtedy jego cena wynosi około 26zł .Ładna szata graficzna i jak to u Tołpy ciekawe, zabawne opisy :) 




ZAPACH:
bardzo mi się podoba, jest kwiatowy, ale nie duszący, pudrowy. Jest bardzo subtelny i elegancki. Dość długo wyczuwalny na skórze, co uważam za plus




W składzie znajdziemy: glicerynę, wosk pszczeli, masło kokum, olej sezamowy, ekstrakt z torfu, ekstrakt z miodu, ekstrakt z kwiatów czarnej róży.



KONSYSTENCJA:
bardzo mnie to zaskoczyło, ponieważ krem ma bardzo lekką konsystencję, bardziej przypomina mi krem do twarzy, niż krem-kokon do ciała. Nie jest bogaty i treściwy, jest dość rzadki i lejący. Jednak nie na tyle, aby przeciekał przez palce. Co dalej z jego lekkością? Kończy się tylko na złudzeniu, że krem jest bardzo lekki, ponieważ wchłania się bardzo długo... w zasadzie jeszcze rano skóra jest lekko natłuszczona i otulona tym produktem. 












MOJA OPINIA:
krem-kokon jak nazwa wskazuje powinien otulać nasze ciało, głęboko je pielęgnować i chronić. Ten krem taki jest! Jak wspomniałam Wam na początku, mam mieszane uczucia co do produktów tej marki, nie lubię się balsamować, także produkt miał niełatwe zadanie, aby mnie do siebie przekonać ;) Po pierwsze zapach, bardzo przyjemny, kobiecy i elegancki, uwielbiam go czuć, a utrzymuje się dość długo na skórze. Po drugie konsystencja w dłoniach i na ciele bardzo lekka, szybko się rozprowadza, łatwo się aplikuje. Trwa to chwilkę i już jesteśmy gotowe :) Ale tylko pozornie, krem jest bardzo bogaty, niesamowicie długo się wchłania, pozostawia na skórze zabezpieczającą warstwę.Otula i spełnia funkcję kokonu ;) Balsam nakładam zawsze wieczorem, po długiej gorącej kąpieli, kolejno otulam się piżamką i tak spędzam wieczór totalnie się relaksując po całym dniu :) co zauważyłam po użyciu tego kremu? przede wszystkim 100% nawilżenie skóry, która po dwóch użyciach tego kremu znacznie odżyłą, przesuszenie na łydkach zniknęły. Ciało stało się aksamitne, bardzo miękkie i gładkie. To chyba pierwszy krem, który tak głęboko i długotrwale nawilża, efekt ten jest wyczuwalny na skórze nawet po dwóch dniach, co dla mnie jest szokujące :) Kolejny plus  w moim przypadku jest taki: skoro balsam nawilża na tak długo, nie muszę robić tego codziennie :) Mam dwa w jednym :) Bardzo polubiłam ten produkt, bo naprawdę działa i robi to co ma robić. Jeżeli nie przeszkadza Wam długo wchłaniająca się formuła i warstwa na ciele, spróbujcie. Krem bardzo silnie nawilża i regeneruje, po zimie to idealna kuracja dla naszego ciała. Produkt nie uczula, nie zapycha i w żaden sposób nie szkodzi. Polecam Wam go serdecznie :)



Moja lista zakupowa na sezon wiosenny

Moja lista zakupowa na sezon wiosenny

Hej,
dzisiaj post z moimi zachcianki ubraniowymi. Wciąż jestem zakupoholiczką, uwięzioną w sferze mody. Wolę inwestować w garderobę niż w kosmetyki kolorowe, ale może kiedyś to się zmieni :) Podobnie jak zmienił się mój styl, czy podejście do zakupów. Teraz stawiam na bardziej klasyczne elementy garderoby, neutralne kolory, dzięki czemu mogę stworzyć wiele stylizacji. Proste kroje, z fajnymi dodatkami mogą wyglądać bardzo interesująco. Zapraszam do obejrzenia mojej listy :) I trzymajcie kciuki, żebym szybko tę listę odhaczyła :) 




Klasyczny trencz, płaszcz ten nigdy nie wychodzi z mody. Rewelacyjnie prezentuje się zarówno ze spodniami jak i ze sukienką. Od dawna szukam idealnego :) 




Uwielbiam marynarki i mam ich sporo, ale biała to coś czego i brakuje i co świetnie uzupełni moją garderobę. Świetna do jeansów i trampek, ale także idealna do spódniczki :) 




Generalnie, mogłabym napisać to samo co wyżej, z jednym wyjątkiem. Uwielbiam beże, zatem muszę mieć taką marynarkę w swojej szafie :) 



Balerinki to kolejna podstawowa rzecz w szafie, zapewne kupię cieliste i czarne jak zawsze :) 





Tenisówki, przydadzą mi się na niedzielne spacery i wycieczki za miasto :) kto wie, może na co dzień też je zacznę nosić :) 



Jednak uległam i postanowiłam zainwestować w dziurawe jeansy ;) Będą fajny uzupełnieniem tenisówek, ale ja raczej chce je łączyć z marynarkami i może jakimiś szpileczkami :) 





Dresowe spodnie? kto nie zna, ten wie, że nie lubię tego typu ubrań, ale... potrzebuję takich spodni na wyjazdy i wycieczki, poza ty chce je także przełamać marynarką :) 





Sukienki, to zdecydowanie mój styl i to raczej nikogo nie zdziwi :) Poszukuję błękitnej, koniecznie 
rozkloszowanej sukienki, jeżeli wiecie coś na ten temat, podsyłajcie mi linki :)








Torebka, w zasadzie nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, mam ich milion i ciągle chce nowe. Na usprawiedliwienie powiem, że szarej jeszcze nie mam w zbiorach.






Okulary przeciwsłoneczne, to będzie moja inwestycja :) raczej postawię na brązowe szkła, chociaż te błękitne też są kuszące.



To póki co cała moja lista, jak widzicie, sporo klasyki i bardzo stonowane kolorki. Ale tak kojarzy mi się wiosna eteryczna, delikatna i świeża :) A Wy co macie w planach kupić?
Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger