Zakupy, prezenty i inne przyjemności!

Zakupy, prezenty i inne przyjemności!

Hejka Kochane,
dawno nie było u mnie wpisu z zakupami... Nie wiem dlaczego tak się dzieje, ale kupuję mniej, albo nowości szybko mieszają mi się z rzeczami, których już używam... Albo.. już wiem, częściej pokazuje je na Instagramie, na który Was serdecznie zapraszam :) Uzbierało mi się kilka nowości, głownie pielęgnacyjnych, bo kocham to najbardziej :) Już Wam to pisałam, mogę przeżyć bez nowej paletki, ale bez dobrego serum już nie! Szczypta zakupów, garść prezentów i mam nową pielęgnację i liczę na nową twarz ;) Zapraszam :) 




Uwielbiam maseczki i nie mogło ich zabraknąć. Postawiłam na dwie opcje. Maseczka nawilżająca Uriage, oraz maseczka enzymatyczna- oczyszczająca z Avy 




Poczyniłam także moje pierwsze zakupy w internetowym sklepie Yves Rocher. Miałam fajny kod na darmową przesyłkę, otrzymałam także w gratisie krem po oczy i tusz, który już gdzieś zapodziałam. Skusiłam się na serum rewitalizujące, oraz żel pod prysznic o zapachu orzechów :) 




Kocham serum z Flavo C, teraz postanowiłam kupić tonik z kwasem glikolowym, liczę na lekkie złuszczenie :) 





Ostatnio pisałam Wam, o wspaniałym olejku Caudalie, teraz postanowiłam przetestować ich serum do twarzy. Za zadanie ma rozświetlić i rozjaśnić przebarwienia, nie ukrywam, że pokładam w tym produkcie ogromne nadzieje :)







Produkty La Roche Posay dobrze się u mnie sprawdzą i jakiś czas temu, postanowiłam przetestować ich nowy krem Effackar K+. Ma za zadanie zlikwidować zaskórniki i grudki,a  z tym mam największy problem :) Kolejno krem pod oczy, musiałam, bo uwielbiam je testować. Ten podobno "zagęszcza: skórę, także liczę na cud odmłodzenia :) 






Dalej, mój ukochany bronzer Kobo, kolor idealny, trwałość bardzo dobra,a cena taka przyjemna :) 






Batiste, to podstawa! tym razem, postawiłam na nowy zapach Eden i muszę przyznać, że jest piękny. Polecam Wam spróbować.





Lakier do paznokci Golden Rose, w cielistym kolorze, ostatnio mam ochotę na takie delikatne mani.
I słodkie, różowe jajeczko do podkłądu, jestem ciekawa jak się spiszę i czy będzie tańsza alternatywą ukochanego Beauty Blendera :) 





Kupiłam także złuszczające skarpetki, przed wiosną przyda im się taki zabieg, Mają dobre opinie, zobaczymy jak się spiszą. Dalej, słynne już pastylki- czyli maseczki w tabletkach. Kupiłam je w Naturze za około 5zł. Idealne do maseczek tonikowych. I na koniec coś do pielęgnacji okoli oczu. Kolagenowe płatki, które kosztowały kilka złotych, a mają bardzo przyjemny skład. 







To już wszystkie moje zakupy, jestem z nich szalenie zadowolona i pokładam w tych produktach spore nadzieje, oczywiście będę Wam je recenzować na bieżąco. Buziaki!
O'HERBAL- przygoda z lnem w pielęgnacji moich włosów

O'HERBAL- przygoda z lnem w pielęgnacji moich włosów

Hejka Kochane,
dzisiaj troszkę o włosach, jak wiecie uwielbiam dbać o swoje włosy, używam tylko naturalnych produktów, omijam drogerie i  produkty, które nam serwuje. Moje włosy przy odpowiedniej pielęgnacji z wysokoporowatych, stały się śednioporowate i chwała im za to :) Uwielbiam olejowanie i maseczkę z lnianego "glutka" ale kiedy nie mam czasu, sięgam po sprawdzony szapom i bogata maskę. To mi w zupełności wystarcza, ale stosuję pewien trik, dzięki któremu moje włosy są w dobrej kondycji bez dużego wysiłku...


Po pierwsze! używam dobrych produktów o dobrym i bogatym składzie, oimajm SLS itp. PO drugie, nie używam prostownicy i suszarki, chyba, że muszę, bo mi zimno ;) Nie farbuje ich zbyt często, jeśli już to tylko odrosty i robię to przy pomocy profesjonalnych farb w salonie fryzjerskim. Pamiętam o olejowaniu i lnianej maseczce, ale we zasadzie to wie każda z nas... Co zatem się zmieniło w mojej pielęgnacji włosów, że jestem zadowolona z ich wyglądu. TRIK! jest banalny, myję włosy tylko u nasady, tam nakładam szampon i skupiam się tylko na tym obszarze. Nie używam szamponu na całej długości włosów, bo to zawsze, bardzo je wysuszało. Kiedy spłukuję szampon, on delikatnie i tak domywa włosy, które z reguły, nie są tak zanieczyszczone jak te na skalpie. Niby nic, a różnica jest ogromna, robię tak od pół roku i jest super.Polecam Wam spróbować, bo to nic nie kosztuje, a może Wam bardzo pomóc, szczególnie jeśli macie przesuszone włosy  :) 

Ahh, jakie mądrości Wam tutaj piszę :) Ale wracając do meritum, dzisiaj chciałabym Wam wspomnieć o szamponie do włosów, który używam namiętnie od kilku miesięcy i nie mam dość. To produkt pierwszego wyboru i wiem, że zakupię go ponownie w przyszłości :) Mowa tutaj o szamponie marki O'herbal, który kupicie np: DROGERIA MIMBO jest to szampon z dodatkiem lnu, który moje włosy wręcz kochają :) 





Zacznę od opakowania, które przywodzi mi na myśl, stare, aptekarskie buteleczki. Podoba mi się to :) Pojemność bajecznie duża, bo mamy tutaj aż  500ml, za cenę około 15,50. Jak dla mnie to świetna cena. Warto wspomnieć, że szampon jest bardzo wydajny, Ma bogatą, gęstą konsystencję (przy czym nadal przezroczystą) Wystarczy go dosłownie odrobina, aby doskładanie umyć całą głowę. Produkt dobrze się pieni, ale nie jest to sztuczna piana typu Dove, wiecie co mam na myśli :) 





Zapach, bardzo przyjemny, delikatny, na pewno nikogo nie będzie drażnił i irytował.







DZIAŁANIE: trudno tutaj oceniać, działanie szamponu, który ma w zasadzie myć i nie szkodzić. Od zadań specjalnych są maski, aleeee warto wspomnieć o tym, że produkt ten nie wysusza, nie uczula i nie podrażnia mojego skalpu. Nie pojawił się łupież, pomimo tego, że używam jednego szamponu od czterech miesięcy, oj tak... rewelacyjna wydajność, podkreślam raz jeszcze :) Poza tym, szampon unosi włosy u nasady, są one wyraźnie odbite i nawet przy noszeniu czapki, objętość pozostaje. Szampon reguluje przetłuszczanie się włosów. Włosy są odżywione i nawilżone, wizualnie zdrowe i bardzo ładnie lśnią. Ja jestem bardzo zadowolona i w przyszłości powrócę do tego produktu, tani, skuteczny i wydajny. A Wy znacie te produkty? Sama mam ochotę jeszcze na odżywki z tej serii :) Buziaki!



Mój pierwszy raz z Alverde- masło do ciała

Mój pierwszy raz z Alverde- masło do ciała

Hejka Kochane,
dzisiaj kolejny post z cyklu, jak sobie radzę z przesuszoną skóra... Mróz nie odpuszcza, ogrzewanie działa pełną parą, a suche powietrze strasznie męczy. Wiadomo, że wolę ciepło, niż chłód, ale nasza skóra wcale tego nie lubi. Generalnie moja skóra jest normalna, po balsam sięgam raz w tygodniu. Ale zimą, moje łydki i ramiona przypominają Saharę, są bardzo  przesuszone.... Muszę się wtedy ratować wszelkimi mazidłami i robię to codziennie, jak nigdy jestem teraz bardzo systematyczna w nawilżaniu mojego ciała :) 




To moje pierwsze spotkanie z produktem osławionej marki Alverde, produkty tej marki znajdziecie np: w sklepie Vega Life Byłam ich zawsze bardzo ciekawa, ale nie miałam możliwości poznać ich bliżej. Pierwszy produkt, jaki przyszło mi testować do masło do ciała Macadamia, jakie są moje wrażenia, zapraszam dalej...





Masełko, zapakowane w płaski słoiczek o pojemności 200ml. Wygodne i poręczne, z łatwością mieści się w  szufladzie, Nie widzę też problemu by zapakować je na wyjazd. Bardzo prosta szata graficzna, ale ja w tego typu produktach nie zwracam uwagi na opakowania, chyba generalnie nie zawracam na to uwagi. Wyjątek to perfumy, ale dzisiaj nie o tym :) 

ZAPACH: bardzo delikatny, słodki, lekko orzechowy dla mnie idealny, bo uwielbiam wszystko co orzechowe. Ale bez obaw, nie jest to intensywna woń orzeszków ;) 






KONSYSTENCJA: ogromne zaskoczenie, masełko jest bardzo bogate, ale nie jest przy tym tępe i trudne w wydobyciu czy rozprowadzeniu. Kiedy dotykamy produkty ww opakowaniu jest jak serek homogenizowany, puszyste i zwarte, ale w kontakcie z ciepłem palców i skóry, bardzo łatwo i szybko się je rozprowadza. Masełko, szybko się wchłania, moja skóra je dosłowni spija. Nie pozostawia żadnego filtru, nie ma mowy o lepiącej, tłustej warstewce, która wszystkich irytuje.





DZIAŁANIE:
masełko, bardzo przypadło mi do gustu i zdało swój pierwszy egzamin jeszcze podczas cieplejszych grudniowych dni. Wtedy musiało się zmierzyć z nawilżeniem skóry, po saunie i kąpielach w basenie. Wiadomo jak chlor działa na naszą skórę. Produkt, okazał się szybkim ukojeniem, nie tylko dla mnie, ale także dla mojego męża, który ma AZS. Oboje użyliśmy masełka, po powrocie z zabiegów i od razu poczuliśmy tę upragnioną ulgę. Ja cieszyłam się nawilżeniem i miękkością skóry, a mój mąż z prawdziwym ukojeniem skóry, która jest bardzo wrażliwa i przesuszona. Pierwszy test zdany pomyślnie! Jak wiecie, nie znajdziecie u mnie balsamów, nie odpowiada mi ich formuła, kocham olejki i bogate masła do ciała. Od kiedy mam to masełko, odstawiłam olejki i najczęściej moja ręka sięga po to pudełeczko. Nie lubię się paćkać zbyt długo produktami do ciała, czekać, kiedy je wreszcie rozsmaruje i kiedy one zechcą się wchłonąć. Tutaj nie mam takiego problemu, masełko łatwo wydobyć z opakowania, bez problemu się rozprowadza i szybko wchłania. Skóra jest przyjemnie nawilżona i miękka. Uwielbiam również ten zapach i bardzo podoba mi się skład, w którym próżno szukać parafiny :) Myślę, że to masełko bardzo uniwersalne, nie drażni zapachem, ma przyjemną konsystencję, dobrą wydajność. Osobiście nakładam je także na stopy, w ramach kuracji mega odżywiającej, a niejednokrotnie powędrowało także na moje dłonie. Myślę, że to produkt dla całej rodziny, nikomu nie zaszkodzi, a wręcz przeciwnie ;) 







A Wy znacie produkty Alverde, co możecie mi polecić na przyszłość?! Buziaki!
Caudalie, Polyphenol C15, Overnight Detox Oil- moje odkrcie roku 2015

Caudalie, Polyphenol C15, Overnight Detox Oil- moje odkrcie roku 2015

Hej Kochane,
dzisiaj opowiem Wam o odkryciu minionego roku i mam na myśli zarówno markę, jak i sam produkt. Marka Caudalie, kusiła mnie od dawna, rewelacyjne składy, cudowna wydajność i obietnice producenta, które bardzo na mnie podziałały... Postanowiłam zakupić kilka produktów, żeby przekonać się na własnej skórze, czy działają i jak działają. Wybór padła na suchy olejek o wdzięcznej nazwie detox. Jestem ogromną fanką olejków w pielęgnacji. Oleje sprawdzają się u mnie znakomicie,w  myśl zasady tłuste na tłuste. Moje mieszana cera, bardzo się uspokoiła od kiedy używam olejków, A jak wypadł ten jeden jedyny, zielony olejek, zapraszam dalej....






Olejek z serii Caudalie, Polyphenol C15, to suchy olejek na noc, który podczas nocy ma działać nawilżająco, naprawczo i odmładzająco :) ja już jestem kupiona :) Olejek to głównie mieszanka 5 olejków eterycznych piżmo, lawenda, neroli, drzewo sandałowe i marchewka, oraz 3 roślinnych  różany, winogronowy i migdałowy , ale znajdziemy w nim też kilka innych, w tym  rozmarynowy.






Produkt znajduje się w szklanej, ciemnozielonej buteleczce. Szkło jest grube i masywne, a ciemny kolor dodatkowo chroni cenne składniki zawarte w olejku. Do aplikacji służy pipetka, zakończona dzióbkiem, dzięki temu aplikujemy optymalną ilość produktu na naszą twarz. Szkło jest przezroczyste, więc kontrolujemy zużycie... A zużycie w moim przypadku jest minimalne, pomimo tego, że olejek używam codziennie i to od września. Ubyło go może 2cm. Jest to szalenie wydajny produkt, a wcale go sobie nie żałuje..







Zapach olejku jest dość specyficzny, bardzo ziołowy i nie każdemu się spodoba, na szczęście szybko ucieka z twarzy. Ja jestem w stanie znieść przykry zapach jeżeli wiem, że produkt zadziała, jak to było... gorzki lek, najlepiej leczy :) 









Olejek, jest z tych z rodzaju suchych, nie musimy się obawiać zabarwienia poszewki, piżamy, czy naszego partnera. Dość szybka wchłania się w skórę, wiadomo, że jeśli wcześniej użyję peelingu, wchłania się jeszcze szybciej. Możemy nałożyć na niego jeszcze jakiś krem, ja pozostawiam go na twarzy solo i pozwala mu działać, a działa niesamowicie...





DZIAŁANIE:
olejek jest bardzo przyjemny w używaniu, nie tylko poprzez łatwą i szybką aplikacje, ale przede wszystkim poprzez działanie. Produkt spełnia wszystkie obietnice producenta, ale od początku.  Przez pierwsze dni, nic się nie działo, niczego spektakularnego nie zauważyłam. Natomiast po około dwóch tygodniach, okazało się, że jednak tak, to jest to! Po pierwsze olejek, bardzo uspokoił moją cerę, wydzielanie sebum zostało ustabilizowane ( podkreślam, że mam cerę mieszaną) Nie musiałam używać bibułek, czy nanosić poprawki makijażowe w ciągu dnia. Po drugie, skóra, nabrała zdrowego kolorytu, wszelkie zaburzenie pigmentacyjne, zostały rozjaśnione, Koloryt stał się jednolity, to tego stopnia, że mogłabym zrezygnować  z podkłądu, lub nakładać go dosłownie pół pompki na całą twarz. Poprzez ograniczenie wydzielania sebum, mogłabym też nie używać pudru matującego :) Twarz/skóra wyglądała na bardzo zdrową, jasną i promienną. Działanie podobne jak moje ukochane serum Flavo C, jeżeli używałyście, to mniej więcej możecie się tego spodziewać. Ale olejek robi znacznie więcej, sprawia, że niespodzianki goją się dosłownie przez tę jedną noc, zaskórniki w większości zniknęły, resztę przeganiam obecnie Effaclar K+ :) Co więcej, przy regularnym stosowaniu, miałam znacznie mniej nieprzyjaciół na twarzy. Twarz stała się bardzo jędrna, a skóra stała się grubsza, mocniejsza i bardzo elastyczna. Miło było patrzeć rano w lustro, aby móc dosłownie gołym okiem zobaczyć różnice. Zbliżam się wielkimi krokami do 30 i wiem czego oczekuje od produktu i potrafię szybko zobaczyć, czy kosmetyk faktycznie działa, czy też nie :) Zmarszczek, jeszcze nie mam, ale uwielbiam profilaktyczne działania które mam nadzieje, opóźnią czas ich powstania ;) Skóra jest bardzo dobrze nawilżona, nie mylić z natłuszczeniem. Staje się miękka, gładka, jędrna i napięta. Przede wszystkim cieszy mnie poprawa kolorytu i rozjaśnienie drobnych przebarwień. Olejek, jest jak magiczny eliksir, bo twarz po jego użyciu, wygląda na wypoczętą i odprężoną, a nie zawsze tak się czuje. Dobrze, że są kosmetyki, które pomagają nam coś ukryć :) Produkt mnie nie zapchał, nie uczulił, nie podrażnił i nie przesuszył. Używam kilku kropel na całą twarz, każdego dnia od ponad 4 miesięcy, a  zużycie jest minimalne. Produkt jest dość drogi, ale za taką wydajność i takie działanie mogę tyle zapłacić. Zawsze możemy kupić go na pół z mamą, czy z przyjaciółką, 






Z mojej strony, serdecznie Wam go polecam, działanie jest wręcz magiczne. Mam nadzieje, że już zawsze tak będzie mnie cieszyło jego działanie. Wkrótce, opowiem Wam więcej o pozostałych produktach marki Caudalie. Buziaki!
Gładkie i miękkie usta, oraz mocne paznokcie co robię?

Gładkie i miękkie usta, oraz mocne paznokcie co robię?

Hejka Kochane,
zima to pora roku, która pomimo sporej dawki uroku, daje nam się we znaki. Szczególnie cierpi na tym nasza skóra, włosy i cała reszta. Sama zmagam się przesuszonymi, spierzchniętymi wargami, oraz ogromną suchością dłoni. Im jestem starsza, tym jest gorzej i trudniej temu zaradzić. Na rynku dostępnych jest mnóstwo produktów, które natychmiast mają przynieść nam ulgę, niestety często nie robią one nic... Dzisiaj powiem Wam co ja robię, aby zachować usta w dobrej, lub w miarę dobrej kondycji.





Zacznę od tego, że robię systematycznie peeling ust, używam do tego miodu i brązowego cukru, te produkty, są łatwo dostępne, a taki peeling jest banalny w przygotowaniu, Staram się robić taki peeling dwa razy w tygodniu. Sięgam także po specjalną  pomadkę peelingującą. A jeśli nie mam czasu i ochoty na coś więcej, używam do masażu ust, miękkiej szczoteczki do zębów. Wszystkie sposoby się sprawdzają i serdecznie je Wam polecam.


Wspomniałam, że na rynku jest tysiąc pomadek ochronnych, które mają działać cuda, a w rzeczywistości mało co robią, ponieważ to tylko pozorne działanie parafiny w składzie. Brrr parafina :/ Z pomocą przyszły do mnie produkty marki  TISANE. Polska marka, produkty o bardzo dobrych składach i rewelacyjnych cenach. Jak się sprawdziły i czy mi pomogły?





Zacznę od pomadki ochronnej, opakowanie klasyczne, skromna szata graficzna. Pomadka ma żółty kolor, zapach lekko miodowy, ale bardzo delikatny i neutralny. Pomadka dobrze się rozsmarowuje na ustach, nie jest tępa i nieprzyjemna. Działą bardzo dobrze, nawilża, przynosi ukojenie, ale nie jest to bardzo długotrwały efekt (niestety) Aplikację muszę powtarzać kilkukrotnie. Poza tym pomadka, pod wpływem ciepła szybko się topi i w efekcie bardzo szybko mi się połamała :( 

















BALSAM:
mały słoiczek o pojemności 4,7 grama cena około 9zł. Pudełeczko, z lekkiego plastiku, kryje w sobie bardzo gęsty i zbity balsam. Przy długich paznokciach są pewne problemy z jego wydobyciem, ale da się to przeżyć. Konsystencja gęstego masełka, również w kolorze żółtym, przypominającym miód. Tutaj też nie mam większego problemu z rozsmarowaniem produktu na ustach. Jak dla mnie jest natomiast różnica w działaniu w stosunku do pomadki. Wydawać by się mogło, że to dwa identyczne produkty, inaczej zapakowane. Dla mnie tak nie jest. Balsam ma bogatą konsystencję, można go nałożyć grubszą warstwą, co sama stosuję na noc. Poza tym produkt tak nałożony dłużej trzyma się naszych ust, tworzy ochronną warstwę, która jest bogatsza, niż w przypadku pomadki. Jest to świetna ochrona, podczas uprawiania sportów zimowych :) Balsam, wyraźnie odżywia usta, sprawia, że są nawilżone, spierzchnięcia szybciej się goją i czuć ogromną ulgę zaraz po zastosowaniu, Polubiłam się z tym balsamem i muśże dokupić już kolejny słoiczek.









BALSAM DO PAZNOKCI:
jestem z tych osób, które kompletnie nie potrafią zadbać o skórki, ciągle są one przesuszone i nieestetycznie odstają. Najprostszym wyjściem było dla mnie chodzenie do kosmetyczki na ich usuwanie... Nigdy nie przyszło by mi na myśl, że istnieje balsam do skórek i paznokci, który odmieni moje życie :) Mowa tutaj o balsamie 2x5, który fantastycznie nawilża i regeneruje skórki, oraz dba o cały paznokieć. Przede wszystkim łatwość w stosowaniu, mogę to zrobić wszędzie: w pracy, w autobusie, czy podczas oglądania ulubionego serialu. Aplikacja jest banalna i bardzo przyjemna. Balsam ma bogatą konsystencję, która pod wpływem ciepła, zmienia się w lekki olejek, dzięki temu łatwo wsmarować go w płytkę i skórki wokół paznokcia. Raz, dwa i po kłopocie. Efekty widać od razu, skórki są odżywione, nawilżone i nie odstają w nieestetyczny sposób. Balsam stosuję regularnie i wiem, że ten produkt pozostanie ze mną na dłużej. Lubie łątwe i szybkie rozwiązanie i to daje mi ten balsam :) 







A Wy znacie produkty Herba studio, lubicie je? Który z nich jest Waszym ulubionym? Ja zakochałam się w  balsamie do paznokci oraz balsamie do ust, bez pomadki przeżyję ;) 
Popełniłam makijaż w kolorze Navy- cień Deborah

Popełniłam makijaż w kolorze Navy- cień Deborah



Hejka Kochane,
dzisiaj serce mi zamarło, miałam problem z aparatem, na szczęście mąż mnie poratował i udało mi się zgrać zdjęcia ufff. Mam nadzieję, że to były jednorazowe kłopoty. Dzisiaj popełniłam makijaż, jak na mnie to ostro zaszalałam :)  Bardzo wyraziste oczy, nie wiem czy dwa razy w życiu miałam na sobie taki makijaż, chyba nie więcej hihi Wszystko za sprawą gratisu, który dostałam do zamówienia od MEGAdrogeria Gratisy zawsze są przyjemne, ale ten szczególnie przykuł mój wzrok. Mowa tutaj o cieniu marki Deborah, w pięknym, nasyconym kolorze Navy. Od zawsze podobały mi się mocne, kobiece makijaże. Ale nigdy się tak nie malowałam. Po pierwsze brak mi talentu, po drugie chyba na co dzień nie pasują mi takie szaleństwa.... No, ale cóż, cień patrzył na mnie i kusił, zatem spróbowałam- oto efekty. Mam nadzieje, że spodobam się Wam w takim wydaniu ;) 











































cień marki Dborah 24ORE VELVET nr 16











prawda, że piękny, można go używać zarówno na sucho jak i na mokro, ja użyłam go dzisiaj w klasyczny sposób. Jest bardzo mocno napigmentowany, przez co musiałam się troszkę pobawić, żeby go zblendować hihih. Do następnego papa! 
Zapach kobiety- gdzie kupić oryginalne perfumy w niższej cenie?!

Zapach kobiety- gdzie kupić oryginalne perfumy w niższej cenie?!


Witam Kochane,
pogoda jest tak koszmarna, że najchętniej zawinęłabym się w koc i przeczekała ten czas do wiosny. Migrena, niskie ciśnienie, ciągły brak chęci... Jestem tym już okropnie zmęczona. Dlatego dzisiaj na poprawę humoru opowiem Wam o zapachu, który sprawia, że czuję się lepiej i mam namiastkę lata, zamkniętego w szklanym flakonie... Zapach już kultowy, niesamowicie świeży i kobiecy, na pewno każda z Was go zna, a jeżeli nie, na pewno zechcecie go poznać... Acqua Di Gioia, to bohater dzisiejszego wpisu....




Moja pojemność to 50ml, zapach zamknięty w pięknym, bardzo klasycznym flakonie. Dla mnie mniej znaczy więcej. Klasyka i prostota jest najpiękniejsza. Zapach broni się sam w  sobie bez zbędnych błyskotek, brokatu i cekników ;) 


NUTY ZAPACHOWE:

Nuta głowy: cytryna, czarna porzeczka, gruszka i liść fiołka

Nuta serca: piwonia, jaśmin wielkolistny i jaśmin

Nuta bazy: cedr, drzewo kaszmirowe i brązowy cukier





Zapach jest bardzo świeży, ale nie dajcie się zwieść pozorom. To nie jest zapach, który ulotni się z Waszego ciała, tak szybko, że nie zdążycie się nad nim zastanowić. To zapach, który się rozwija... Z bardzo świeżego zapachu, rozwija się do zapachu, który jest ciepły, otulający i niesamowicie kobiecy.





Zapach ten, kojarzy mi się z wakacjami, zapach gorącego powietrza, piasku, wody i wiatru, który niesie w sobie świeżość poranku i słodycz zachodzącego słońca... Zapach, który rewelacyjnie sprawdza się na dzień i na wieczór. Nie jest zbyt męczący, ale nie jest też zapachem nietrwałym i jednowymiarowym. Dajcie mu szanse, rozwinąć się na Waszej skórze w nową opowieść, która będzie należeć tylko do Was...  





BĄDŹ ORYGINALNA:
gdzie najczęściej kupujecie swoje perfumy? Czy są to sprawdzone perfumerie, czy różnego typu aukcje i sklepy internetowe? Ja zawsze stawiam na jakość i oryginał. Nigdy nie dajcie się złapać na tym, że widzicie "oryginalny" zapach w bardzo niskiej cenie, Wtedy na pewno padniecie ofiarą oszustwa. Prawdziwe perfumy, są drogie ponieważ sam ich proces wytwarzania, tony wykorzystanych kwiatów są bardzo drogie, Do tego dochodzą koszty produkcji, pensje pracowników, oraz zabójcze marżę perfumerii. Co zatem zrobić, żeby mieć w domu oryginalne perfumy i nie zbankrutować?! 

Ja mam na to prosty sposób, sięgam po sprawdzoną drogerię internetową MEGAdrogeria
Jest to  sklep, który w swoim asortymencie posiada tylko oryginalne i sprawdzone produkty. Dlaczego zatem ceny są dużo niższe? odpowiedź jest prosta... nie ma dużej marży, jak w przypadku wielkich sieciowych perfumerii, nie ma reklamy i personelu, który trzeba opłacić. To wszystko ma wpływ na to, że cena produktu jest dużo niższa, zachowując przy tym wysoką jakość. Dla mnie to idealne rozwiązanie, nie potrzebuję super hiper karty typu VIP, na którą trzeba wydać 7tys złotych w ciągu roku, aby otrzymać rabat wysokość 25% Za tę cenę mam kilkanaście flakonów, ukochanych zapachów... A plastikowa karta, wypychająca buńczucznie mój portfel nie jest czymś  co uważam za konieczne... Zawsze stawiam na male firmy, prowadzone z pasją i zaangażowaniem, od wielkich sieciowych księgarni, wolę te malutkie, schowane na końcu uliczki mojego miasteczka. Lubię kupować pyszne owoce i warzywa na pobliskim ryneczku, nawet po chemię gospodarczą chodzę do pobliskiego sklepu gospodarczego, omijam szerokim łukiem galerie i centra handlowe... Wolę wspierać małe przedsiębiorstwa, niż karmić wielkie koncerny. Ty, bardziej, że w drogerii, o której Wam dzisiaj wspominam, mam stały rabat, bez względu na to ile zarabiam i ile wydaję :) Ceny są bardzo korzystne i w zasadzie ich regularna cena równa się cenie po hiper wielkiej obniżce cen znanych perfumerii. Wniosek, nasuwa się sam... Dla takiego sklepu, jestem klientem wyjątkowym, przez cały rok, nie tylko od święta.  Dla mnie wybór jest oczywisty, a dzięki temu, że zaoszczędzę na jednym produkcie, szybciej mogę uzbierać fundusze na kolejny zapach. Tym bardziej, że wychodzę z założenia, że perfum, tak jak butów nigdy dość :) 

A Wy wolicie małe drogerie, pozbawione sztucznym lamp i wielkich gwiazd na plakatach? Czy jesteście za tym, że jak kupować to tylko w sieciowych perfumeriach? 







Wyroluj problem z DERMEDIC

Wyroluj problem z DERMEDIC

Hejka Kochane,
ochrona, to bardzo istotne zagadnienie, cały czas chronimy naszą skórę przed czynnikami zewnętrznymi, utratą wilgoci, promieniowaniem słonecznym, czy wysuszeniem. Każdego dnia chronimy się także przed nadmierną potliwością, Każda z nas chce się czuć świeżo i komfortowo, czy to w upalny dzień, czy podczas stresujących dla nas sytuacji. Sama uważam, że antyperspirant to podstawa naszej pielęgnacji. Używam różnych produktów na zmianę, mam swoich ulubieńców w tym temacie, ale ostatnio poznałam kolejny produkt od marki DERMEDIC. Jesteście ciekawe jak spisał się ten antyperspirant, zapraszam dalej.





Antyperspirant ANTIPERSP R- to produkt, marki Dermedic, W ofercie producenta, znajdziemy trzy rodzaje tego produktu o różnych zapachach, a także wersję dla mężczyzn, Opakowanie klasyczne, z bardzo ładną i estetyczną szatą graficzną. Cena produktu to 30zł




Szczerze, przyznam, że obawiałam się kilku rzeczy... zawsze używam antyperspirantów w sprayu, ktore są suche, nie zostawiają plam, ani lepkiej powłoczki. Obawiałam się, że typowa "kulka" może mi nie odpowiadać pod względem wchłaniania, czy barwienia odzieży, Na szczęście nic takiego się nie dzieje. Produkt bardzo szybko się wchłania, nie barwi ubrań, nie pozostawia też białych śladów. Odetchnęłam z ulgą. Chyba nie ma nic gorszego, niż czekanie o poranku, aż nasz antyperspirant się wchłonie....



Konsystencja, jest dość gęsta, mleczna, nie wiem jak to Wam powiedzieć. Produkt nie jest bardzo lejący i może właśnie dzięki temu, nie oblepia wszystkiego wkoło. Wchłania się bardzo szybko, nie wywołuje podrażnienia, nawet po depilacji wykonanej chwile przed użyciem "kulki", to również ogromny plus.


Zapach, bardzo przyjemny, świeży, ale nie jest bardzo mocny, przez co nie drażni nosa i nie kłóci się z naszymi perfumami. 




Aplikator, klasyczna kulka, produkt się nie rozlewa, nie zasycha nieestetycznie na brzegach, kulka działa bez zarzutu.

OPINIA:
bardzo polubiłam się z tym produktem, jest szybko i świeżo. Zapach jest bardzo przyjemny, odświeżający, aplikacja wygodna i szybka. Nie zaduszam męża rozpylając dezodorant w sprayu ;)
Podoba mi się to, że szybko zastyga, nie plami i nie wykrusza się. A co do działania? dzięki aluminium w składzie, działa bardzo dobrze, hamuje wydzielanie potu i można czuć się komfortowo przez cały dzień. Zdaję sobie sprawę z tego, że aluminium to nic dobrego, ale są sytuacje, że tylko takie środki działają na nas... Żaden naturalny antyperspirant, nie był skuteczny w moim przypadku.... Mogę śmiało stwierdzić, że produkt w swoim działaniu, bardzo przypomina mi kultowy antyperspirant Vichy ( z zieloną nakrętka) chyba nawet skład jest bardzo podobny. Generalnie jestem zadowolona, produkt robi to co ma robić, chroni, nie podrażnia, nie plami i jest bardzo wydajny. A Wy jakie antyperspiranty lubicie najbardziej?! 





Copyright © 2014 Do połowy pełna... , Blogger